113 Ana górą…

Już jutro piątek, yay! Mimo, że ten tydzień był dość krótki (w poniedziałek i wtorek miałam wolne) to i tak się cieszę, że już się kończy. Ostatnio nie mam kompletnie motywacji do wykonywania najprostszych obowiązków, nie wspominając o nauce. Ciężko mi czasem nawet zmienić pozycję z siedzącej na stojącą, a jedyne co aktualnie sprawia mi przyjemność to czytanie Harry’ego Pottera (jestem już na 2 części haha). Na szczęście niedługo mam wizytę u mojego psychiatry, która mam nadzieję coś zmieni.

Od momentu stanięcia na wadze odczuwam dużą potrzebę zrzucenia jeszcze więcej i tak cholernie żałuję, że nie mam wagi w domu (mama ją gdzieś schowała przede mną jakoś ponad pół roku temu, a ja za nic nie potrafię jej znaleźć, a kupować swojej nie chcę, bo może jak kiedyś nie będę chciała znać swojej wagi to będzie o wiele trudniej się nie warzyć). Wydaje mi się, że schudłam przez ten tydzień, bo miałam sprzyjające warunki do oszukiwania innych, a przede wszystkim samej siebie. Przez cały ten tydzień moim pierwszym posiłkiem był obiad. Ja po prostu nie potrafię sama zjeść, gdy ktoś mnie nie pilnuje, bo nawet jakbym chciała cokolwiek zjeść to czuję wtedy, że niepotrzebnie to robię, przecież wcale nie muszę. Do tego spadł mi 1 cm w talii i trochę w paru innych miejscach…

Mimo kompletnej braku siły i motywacji do czegokolwiek jestem zadowolona i usatysfakcjonowana z powodu spadku wagi, ale też cholernie się boję, bo niedługo, a właściwie za kilka dni czeka mnie wizyta u psychiatry, na której napewno będę ważona. Nie chcę, aby moja mama się dowiedziała, że spadłam z wagi. Nie chcę jej robić przykrości, nie chcę żeby przeze mnie cierpiała, ale też nie chcę aby mnie bardziej zaczęła kontrolować. Ale to przyszłość, co będzie to będzie.

Dodaj komentarz